07 stycznia 2024

Aliaksandra, 22 lat, Polesie, Białoruś ona/jej

PL:
 

Urodziłam się w Dawid Gorodok, na Polesiu. Ale większość mojego życia w Białorusi spędziłam we wsi Ałmany, przy granicy z Ukrainą. Wokół wsi jest wiele bagien i ogromnych lasów. Teren był często zalewany, więc nazywam siebie dzieckiem bagien.
 

Moja wioska została również dotknięta katastrofą w Czarnobylu. Wczesnej latem poziom promieniowania często wzrastał tak wysoko z powodu upałów, że ludzie byli tymczasowo ewakuowani ze swoich domów, choć nie wszyscy zgadzali się na wyjazd. Zbieraliśmy grzyby i jagody przy pomocy specjalnych map pokazujących skażone i czyste obszary. Te czynniki mocno wpłynęły na mój stosunek do promieniowania - wiedziałam, że ono tam jest, ale nie bałam się go. 

Miejscowe babcie zbierały jagody i grzyby na sprzedaż, ignorując promieniowanie. Kiedy babcie jeździły na targi do innych miast, sprzedawały skażone produkty nieco taniej niż zwykle.
 

Miałam status dziecka dotkniętego katastrofą w Czarnobylu. W Białorusi przywilejem dzieci dotkniętych katastrofą było otrzymanie drugiego kotleta w szkolnej stołówce. Miałam szczęście wziąć udział w programie "Dzieci Czarnobyla", który dawał poszkodowanym dzieciom możliwość leczenia w Unii Europejskiej. Ze względu na napięte stosunki polityczne między Białorusią a krajami zachodnimi program został zamknięty. Byłam w czwartej klasie i nigdy nie podróżowałam poza swój region. Z białoruskiej wioski trafiłam do Anglii, do miasteczka Malvern. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Mińsk, a potem przejeżdżałam przez Londyn, byłam zachwycona.
 

Nasza wioska znajduje się na granicy z Ukrainą, więc kiedy chodziliśmy do lasu, często mogliśmy znaleźć się w innym kraju. Wiele osób z naszej wioski nawet związało się z Ukraińcami; ludzie swobodnie przemieszczali się między dwoma krajami. Często chodziliśmy na zakupy do ukraińskiego miasta, ponieważ było to najbliższe centrum handlowe.Do 2014 roku przekraczanie granicy nie stanowiło problemu, ale po 2014 roku stało się to trudniejsze.
 

Nawet aby odwiedzić babcię w białoruskiej wiosce niedaleko granicy, musiałem ubiegać się o tymczasowe pozwolenie na wjazd. Tuż za wsią znajdował się punkt kontroli granicznej, gdzie musiałem okazać paszport i dokument wjazdowy. Można było również uzyskać dokument stwierdzający, że jedzie się na wieś zbierać jagody i grzyby.
 

Nie lubiłam białoruskiej narodowości, bo pokazywano nam tylko radzieckie czerwono-zielone flagi, radziecki hymn i obsesję na punkcie Łukaszenki. Słuchałam ukraińskiej telewizji i radia; kultura sąsiedniego kraju była znacznie bliższa mojemu sercu. Identyfikuję się jako "Poleszuczka".
 

Moją pierwszą migracją był Brześć, gdzie studiowałam architekturę. Później, z moim ówczesnym chłopakiem, zdecydowałam się przeprowadzić do Wrocławia, miasta, które bardzo mi się spodobało - różniło się od wszystkiego, czego doświadczyłam wcześniej. Rok później mieszkam w Łodzi, gdzie uczę się polskiego.
 

Nigdy nie miałam poczucia domu; zawsze czułam, że dom jest tam, gdzie jestem. Dlatego łatwo było mi przystosować się do migracji; często okazuje się, że nie mogę żyć w jednym miejscu. Zmiany dają mi zasoby.
 

Moja rodzina i przyjaciele myśleli, że wkrótce wrócę do Białorusi. Słyszałam to tak często, że sama zaczęłam w to wierzyć. Wciąż mam sny o powrocie do Białorusi. Czasami nie są to zbyt przyjemne sny, ostatni o byciu porwaną i zabraną do Białorusi na przesłuchanie. Teraz jest dla mnie jasne, że powrotu nie będzie. Uświadomiłam sobie, że jestem w Polsce na dłużej.
 

Warszawa Zachodnia była pierwszym miejscem, które zobaczyłam w Polsce, pierwszym miejscem w Unii Europejskiej. Pojechałam do Warszawy sama, ale mój chłopak ostrzegł mnie, że to straszne miejsce i że mogę się zgubić. Ale kiedy tam dotarłam, naprawdę mi się spodobało. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłam, byli ludzie siedzący na trawie i relaksujący się, co było dla mnie odzwierciedleniem europejskiego ducha wolności i beztroskiego życia.
 

Z powodu przeprowadzki i niewystarczającej znajomości języka polskiego, pełna integracja z lokalnym społeczeństwem nie była dla mnie możliwa. Mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni. Nauka języka jest dla mnie bardzo ważna, ponieważ poprzez język można zrozumieć kulturę danego narodu. Chciałabym mieć więcej interakcji z Polakami, zarówno na uczelni, jak i w pracy.
 

Nie widzę dużej różnicy między Białorusinami a Polakami. Polacy nie wiedzą, że mamy wiele wspólnych świąt. Na Polesiu zachowało się więcej tradycji, więc jako "Poleszukowi" jest mi o wiele łatwiej się zintegrować niż komuś z Mińska.
 

Na Polesiu wydarzyło się wiele dziwnych rzeczy, których do dziś nie potrafię wyjaśnić. Kiedy miałam 16 lat, szeptały do mnie "szeptuchy", które chroniły mnie przed złymi duchami. Widziałam ducha w domu, w którym mieszkaliśmy. Węże często wpełzały do naszego domu; mówią, że to znak szczęścia, ale i tak było to przerażające.
 

EN

Aliaksandra, 22 years old, Polesie, Belarus, she/her
 

I was born in David Gorodok, in Podlasye. But most of my life in Belarus was spent in the village of Almany, on the border with Ukraine. Around the village there are many marshes and huge forests. The area was often flooded, so I call myself a child of the marshes.
 

My village was also affected by the Chernobyl disaster. Before during the summer, radiation levels often rose so high due to the heat that people were temporarily evacuated from their homes, although not everyone agreed to leave. We collected mushrooms and berries with the help of special maps showing contaminated and clean areas. These factors strongly influenced my attitude to radiation - I knew it was there, but I wasn't afraid of it. Local grandmothers would gather berries and mushrooms to sell, ignoring the radiation. When these grandmothers went to markets in other towns, they sold contaminated produce a little cheaper than usual.
 

I had the status of a child affected by the Chernobyl disaster. In Belarus, it was a privilege for children affected by the disaster to get a second cutlet in the school canteen. I was lucky enough to take part in the 'Children of Chernobyl' programme, which gave affected children the opportunity to receive medical treatment in the European Union. Due to tense political relations between Belarus and Western countries, the programme has now been closed. I was in fourth grade and had never travelled outside my region. From a Belarusian village, I ended up in England, in the town of Malvern. When I saw Minsk for the first time and then passed through London, I was thrilled.
 

Our village is located on the border with the Ukraine, so when we used to go into the forests, we could often find ourselves in a different country. Until 2014, crossing the border wasn't a problem, but after 2014 it became more difficult.
 

Even to visit my grandmother in the Belarusian village near the border, I had to apply for a temporary entry permit. There was a border checkpoint just outside the village where I had to show my passport and an entry document. It was also possible to obtain a document saying that you were going to the village to pick berries and mushrooms.


Many people from our village even mixed with Ukrainians; people moved freely between the two countries. We often went shopping in the Ukrainian town simply because it was the nearest shopping centre.

I did not like the Belarusian nationality because all we were shown were Soviet red-green flags, the Soviet anthem and an obsession with Lukashenko. I listened to Ukrainian television and radio; the culture of the neighbouring country was much closer to my heart. I identify myself as a 'Poleshuk'.
 

My first migration was to Brest, where I moved to study architecture. Later, with my then boyfriend, I decided to move to Wroclaw, a city I really liked - it was different from anything I had experienced before. A year later, I'm living in Lodz, where I'm learning Polish.
 

I have never had a sense of home; I have always felt that home is where I am. That's why it was easy for me to adapt to migrations; I often find that I can't live in one place. Change gives me resources.
 

My family and friends thought that I would soon return to Belarus. I heard it so often that I started to believe it myself. I still have dreams about going back to Belarus. Sometimes they are not very pleasant dreams, the last one about being kidnapped and taken to Belarus for interrogation. Now it's clear to me that there will be no return. I understand that I'm in Poland for the long haul.
 

Warszawa Zachodnia was the first place I saw in Poland, the first place in the European Union. I travelled to Warsaw alone, but my boyfriend warned me that it was a scary place and that I might get lost. But when I got there, I really liked it. The first thing I saw was all the people sitting on the grass and relaxing, and to me that was a reflection of the European spirit of freedom and carefree living.
 

Because of moving and insufficient knowledge of Polish, integration into local society hasn't been possible. I hope that will change soon. It is very important for me to learn the language, because through language you can understand the culture of a people. I wish to have more interaction with Poles, both in terms of study and work.
 

I don't see much difference between Belarusians and Poles. Poles don't know that we have many common holidays. More traditions have been preserved in Polesie, so as a 'Poleshuk' it's much easier for me to integrate than for someone from Minsk.
 

A lot of strange things happened in Polesie that I still can't explain. When I was 16, I was whispered to by 'whisperers' who protected me from evil spirits. I saw a ghost in the house where we lived. Snakes often crawled into our house; they say it's a sign of good luck, but it was still frightening.

  1. pl
  2. en

Statut Fundacji, skład organów zarządzających organizacją, sprawozdanie finansowe i sprawozdanie z działalności

Polityki dot. m.in. przeciwdziałania dyskryminacji, mobbingowi i przemocy seksualnej 

Konto bankowe: 27 1750 0012 0000 0000 4084 3698 / wpłat prosimy dokonywać z dopiskiem “darowizna na cele statutowe”

 

Strona internetowa powstała dzięki dofinansowaniu z dotacji Program Aktywni Obywatele - Fundusz Krajowy finansowanego przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach Funduszy EOG.

email: kuchniakonfliktu@gmail.com

KRS 0000635116

NIP 1132917279

REGON 365350266

Fundacja Konflikt

Statut Fundacji, skład organów zarządzających organizacją, sprawozdanie finansowe i sprawozdanie z działalności

Polityki dot. m.in. przeciwdziałania dyskryminacji, mobbingowi i przemocy seksualnej.